SPEKTAKL ODWOŁANY „Murzyni we Florencji” Teatr Nowy Proxima / Kraków

Szanowni Państwo,
z przykrością informujemy, że z przyczyn niezależnych od Teatru Starego spektakl „Murzyni we Florencji” nie odbędzie się. 
W zamian proponujemy spektakl "Aktorzy koszalińscy czyli komedia prowincjonalna" Bałtyckiego Teatru Dramatycznego im. Juliusza Słowackiego w Koszalinie.
W przypadku zamiany, wcześniej wykupione bilety zachowują ważność.
Zwrotu pieniędzy kasa dokonywać będzie do dnia 14 października na podstawie zakupionych biletów. 
O szczegółach kasa będzie informować telefonicznie lub za pośrednictwem poczty e-mail. W razie pytań zapraszamy do kontaktu osobistego lub pod numerem tel. 81 466 59 25. 
 

autor: Vedrana Rudan
reżyseria, scenografia: Iwona Kempa
wyst.: Juliusz Chrząstowski, Jacek Romanowski, Martyna Krzysztofik, Maciej Sajur, Sławomir Maciejewski, Elżbieta Karkoszka, Anna Tomaszewska

czas trwania: 120 minut bez przerwy
premiera: 5 listopada 2017 roku

Po spektaklu spotkanie z twórcami.
Prowadzenie: Łukasz Drewniak


Krakowskie przedstawienie sezonu 2017/2018.

Dawno już Iwona Kempa nie była tak wściekła i drapieżna. Wór z napisem „wyważony teatr psychologiczny”, do którego wrzuciliśmy reżyserkę, stał się o wiele za ciasny. Tym razem wszystko w jej spektaklu jest bólem, niewygodą i podłością. Jesteśmy w Zagrzebiu, w rodzinie, której ton nadają rozgoryczone kobiety: matka, babka i córka. Pierwsza pracuje w Austrii na dwóch etatach sprzątaczki i podstarzałej kochanki, drugą, byłą bojowniczkę komunistycznej partyzantki i podkomendną marszałka Tito, cała rodzinę okrada z kombatanckiej renty, trzecia wreszcie będzie za chwilę potrzebowała sporej sumy na aborcję. Najprawdopodobniej zaszła w ciążę bliźniaczą i to z chłopakiem Serbem. Po domu kręci się jeszcze milczący ojciec, cierpiący na wojenny syndrom pourazowy i syn marnotrawny, artysta, któremu nie powiodło się w Ameryce. Wszystkie rodzinne oszczędności poszły na jego studia, ale chłopak wrócił, bo, jak twierdzi „nie mógł żyć bez chorwackich zachodów słońca.” Udało mu się namówić członków rodziny na specyficzny eksperyment: ponoć na potrzeby amerykańskich socjologów nagrywa ich monologi. Włącza dyktafon i wychodzi, mogą mówić, co chcą i jak długo chcą. W rzeczywistości planuje jednak napisanie wielkiej powieści o współczesnej Chorwacji, o lękach jej obywateli, o rodzinach, kryzysie wartości i samotności.
Więc matka, babka i córka stają kolejno przed mikrofonem i w dwóch odsłonach plotą, krzyczą, spowiadają się, protestują i żalą do niewidzialnych amerykańskich Bogów wolności i kapitalizmu. Sześć dosłownie wyrzyganych, wyplutych razem z wnętrznościami monologów, uzmysławia poziom rodzinnej i społecznej nienawiści. Te kobiety są złe na siebie i najbliższych, nie dlatego, że urodziły się złe, tylko dlatego, że życie jest podłe. Bo bezpieczeństwo socjalne trzeba sobie ukraść, bo inna kobieta to zagrożenie, bo wszyscy są głupi, pazerni, spsiali.
Córka Martyny Krzysztofik strzyka jadem, matka Anny Tomaszewskiej zachłystuje się gniewem, babka Elżbiety Karkoszki oblepia nas swoją perfidią i cwaniactwem przetrwania. Trzy aktorki gadają prawie na jednym oddechu, prowadząc jednocześnie klarowną psychologię postaci. Wiemy, skąd ich wściekłość, rozczarowanie. Kraj jest chory, ufundowano go po równi na pragnieniu wolności i zbrodni, więc ludzie też gniją. Wydaje się, że tylko ojciec nic tu nie powie, że zamknął się w sobie po wojnie z Serbami. Że jest tylko raną i żalem. Ale poczekajmy do końca przedstawienia…
Do tego chorwackiego wielopokoleniowego domu wprowadzają nas dwaj bliźniacy, jeszcze nie narodzeni. Dowcipne i nieco kłótliwe embriony podglądają i podsłuchują życie ich przyszłej rodziny, ale mają niestety świadomość, że chyba młoda mama ich nie chce. Nie spotkałem jeszcze w teatrze tak fascynującej pary bohaterów, którzy wiedzą, że za chwilę zostaną wyskrobani, a mimo to szukają sensu życia, próbują zrozumieć rzeczywistość i ludzkie racje. W końcu dociera do nich, że nic to nie zmieni. Dziewczyna musi mieć wybór. Czy zresztą chcą w ogóle urodzić się w takim świecie, w takim miejscu, pośród tych ludzi?
Murzyni z tytułu powieści Rudan to po prostu imigranci sprzedający parasolki i bzdety oganiającym się od nich turystom i lokalsom. Członkowie chorwackiej rodziny chcą pojechać do Włoch i zobaczyć kogoś, kto jest nie na swoim miejscu, znalazł się na samym dnie egzystencji, ma w życiu gorzej niż oni.
Spektakl Iwony Kempy przeraża, śmieszy i wzrusza, siedzimy na nim jak zahipnotyzowani. I jak na bombie zegarowej. Krakowskie aktorki grają tak jakby chciały wysadzić cały budynek, jakby kumulował się w nich cały gniew wszystkich bez sensu wydymanych kobiet Chorwacji.
Łukasz Drewniak, kurator programu teatralnego w Teatrze Starym

fot. Agnieszka Pięta

SPEKTAKL ODWOŁANY „Murzyni we Florencji” Teatr Nowy Proxima / Kraków

  • fot. Agnieszka Pięta